
Nie licz na to, że ktoś przyjdzie, żeby posprzątać Twój burdel
Dzisiaj cofniemy się pamięcią do czasów dzieciństwa.
Przypomnij sobie moment, w którym mama wchodziła do Twojego pokoju i wrzeszczała “Masz tu natychmiast posprzątać! Jak można żyć w takim syfie?”. Po czym kierując się zdrowym rozsądkiem i instynktem samozachowawczym wychodziła z pokoju, żeby zająć się swoimi sprawami, zostawiając Cię sam na sam z brudnymi gaciami na podłodze. Lub, w przeciwnym razie, sprzątała za Ciebie, co w znacznej mierze pewnie przyczyniło się do tego, że w dorosłym życiu czujesz się jak ostatnia lebioda, która tylko siedzi w kącie i czeka, aż ktoś przyjdzie i posprząta jej życiowy burdel, który przecież sama sobie zafundowała.
Dorosłość to taki dziwny stan umysłu, o którym każdy z nas w dzieciństwie marzył, a który mało kto do końca ogarnia.
A przecież miało być tak pięknie.
W młodzieńczych marzeniach pieniądze zawsze były na koncie, wakacje spędzało się w najbardziej odległych zakątkach świata, imprezy były odjechane na maxa, a partnerzy zawsze pochodzili z najwyższej społecznej półki. Jak się później okazało, trzeba było nauczyć się żyć od pierwszego do pierwszego, liczyć się z wakacjami spędzonymi w Ciechocinku oraz tym, że trzeba wytrzeźwieć w niedzielę wieczorem, żeby w poniedziałek pójść do roboty w miarę przyzwoitym stanie. A i partner/partnerka znacznie odbiegają od tych, do których wzdychaliśmy oglądając MTV, czy patrząc na plakaty na ścianach.
Szybko trzeba było się nauczyć tego, że w życiu nikt z nas nie ma ławki rezerwowych zawodników, z których każdy byłby gotowy wejść na nasze boisko w momencie, w którym wszystko zaczyna się zwyczajnie pierdolić. Jedni z nas nauczyli się tego bardzo szybko, inni nadal sprzątają swoje brudne gacie z podłogi z mamą, a jeszcze inni czekają na kogoś, kto spadnie im z nieba i nagle zmieni świat na lepsze, a wszystkie życiowe problemy i te z samym sobą, zostaną cudownie umorzone, niczym sprawa w sądzie.
Obserwuję masę ludzi, którzy w swoich partnerach (lub potencjalnych partnerach) doszukują się Pana Jezusa na weselu w Galiei (lub Pana Jezusa w spódnicy, w przypadku mężczyzn). Doszukują się jakiegoś cholernego cudotwórstwa.
Bo niby ktoś wyjątkowy przyjdzie i nagle zniknie nasza niska samoocena.
Albo problemy z używkami.
Albo pożyczka za Audi TT, które już dawno ukradli, zacznie się sama spłacać.
No MAGIA. Zna ktoś adres do tego Hogwartu czy muszę iść i upolować sobie sowę?
Rozmawiałam ostatnio z dobrym kolegą, który pół żartem, pół serio powiedział, że jest już w takim wieku, że on nie musi chodzić na dziewczyny. To dziewczyny przychodzą do niego. I najlepsze w tym wszystkim jest to, że rzeczywiście tak jest. Dlaczego? Bo ma poukładane życie prywatne i zawodowe. Tłumacząc z polskiego na nasze zna własną wartość, po kolei odhacza wyznaczone sobie cele, ciągle się rozwija, a w dodatku wygląda jak z okładki Men’s Health. Ma w sobie wszystkie cechy mężczyzny, które czynią go w kobiecych oczach atrakcyjnym. I on nie robi tego wszystkiego po to, żeby wyrywać te dupy. On robi to dla siebie, a grono wielbicielek to tylko efekt uboczny jego działań. Dodam tylko, że jest niewiele starszy ode mnie, także tak, macie Panie jeszcze szansę :).
Z drugiej strony mamy ludzi, którzy zachowują się tak, jakby znalezienie partnera/partnerki warunkowało pozytywne zmiany w ich życiu. Ile razy słyszałaś od kogoś “Chcę schudnąć, żeby sobie znaleźć chłopaka”, “jak znajdę sobie dziewczynę, to przestanę wypijać cztery browary dziennie, bo będę miał zajęcie”, “jak znajdę swoją Księżniczkę, to będę żył długo i szczęśliwie”.
No mnie się właśnie nóż w kieszeni od pidżamy otwiera.
Bo przepraszam bardzo, ale czy ze mną jest coś nie tak, żebym traktowała siebie dobrze tylko i wyłącznie dlatego, żeby sobie znaleźć faceta?
Jeżeli marzysz o tym, żeby mieć iPhone’a, to przecież nie kupujesz Huawei’a i nie wciskasz ludziom kitu, że Ci się jabłko na tylnej obudowie starło. Robisz wszystko, żeby tego iPhone’a mieć. Kradniesz, odkładasz, bierzesz na raty. Ilu ludzi, tyle możliwości. Ale jesteś świadoma tego, że jeżeli sama na to nie zapracujesz albo nie znajdziesz sposobu, żeby osiągnąć swój cel, to nikt inny Ci w tym nie pomoże.
Jeżeli chcesz mieć towar z najwyższej półki, jeżeli chcesz być jak towar z najwyższej półki, to musisz znaleźć sposób, żeby się na tej półce znaleźć.
Nie trzeba być mistrzem złotnictwa żeby stwierdzić, że czasami to, co najmocniej się świeci, to najzwyklejszy w życiu tombak, bo czas obnaża to, co naprawdę w nas w środku siedzi.
Jeżeli będziesz się dobrze czuła sama ze sobą, inni to instynktownie wyczują, a wszystko to, o czym marzysz, z biegiem czasu samo do Ciebie przyjdzie.
Jest znaczna różnica między ludźmi, którzy cieszą się życiem, żeby później mogli cieszyć się związkiem a tymi, którzy potrzebują związku, żeby mogli cieszyć się życiem.
Wybór należy do Ciebie.